Posty

Jeszcze o mnie...

Obraz
Zapraszam do kontaktu! Od ponad 30 lat pracuję z dziećmi, od paru terapeutycznie. Od paru lat też sama uczę się, szkolę, uzupełniam stare i zdobywam nowe kwalifikacje zawodowe. 💪 💪 💪 Nadszedł czas na formalizację mojej pracy 🫡 Wiem, że przede mną jeszcze ogromne wyzwania, ale wiem, że dam radę 👌 Bo mnie do gabinetu doprowadziła taka odwrotność zdarzeń ;) Zwykle - kończy się studia i idzie się do pracy w zawodzie i zdobywa się doświadczenie zawodowe... Ja - skończyłam studia, krótko pracowałam w swoim zawodzie, ale od zawsze pracowałam z dziećmi społecznie, zdobyłam doświadczenie w pozazawodowej pracy z dziećmi, zdobyłam doświadczenie życiowe, w tym wychowałam Dwójkę wspaniałych Dzieci (co umożliwiło mi zrozumienie wielu, wielu rzeczy z życia niemowląt, dzieci przedszkolnych, szkolnych, nastolatków, pełnoletnich, dorosłych). Doświadczenie zawsze przekuwałam w wiedzę, a wiedzy potrzebowałam, żeby zdobyć doświadczenie... Nie powiem, że odkryłam powołanie, które potwierdziło mój pierw

KOŁCZ.

Kołcze, nie kołcze - tyle przecież jest teraz kołczy od wszystkiego: - od spania, - od jedzenia - od sportu - od braku sportu - od psyche - od fizis - itp. itd. Jak ognia boimy się słowa "psychiatra"! Jak ognia boimy się słowa "psycholog"! A przecież to osoby, które jak nikt mogą pomóc! I chcą pomagać, jeśli tylko ktoś zgłosi problem! Specjalizuję się w psychopedagogice i arteterapii... Ale to nie jest ważne! Naprawdę!!! Dla mnie najważniejsza była, jest i będzie zawsze tylko i wyłącznie praca z Dzieckiem, Człowiekiem. Mogę zdobywać kolejne tytuły, kończyć kolejne szkoły, ale tak naprawdę zdaję każdy mój kolejny egzamin dopiero wtedy, gdy spotykam na swej drodze Człowieka w potrzebie. Tej prawdziwej! Nie wiem, skąd to się bierze, ale podświadomie wiem, jak pomóc. To chyba to powołanie. Jestem nauczycielem i pedagogiem z wykształcenia, w drodze mojego zawodowego życia zatoczyłam bardzo duży krąg, ale to chyba wszystko było potrzebne, żeby być tu gdzie jestem. Wierzę

Orzeczenia...

Obraz
Co powoduje taką ilość ORZECZEŃ?!!! Związane ręce fachowców, którzy boją się podjąć walkę o dziecko, młodzież czy człowieka? Bo procedury są górą?! Są! I co z tego? Naprawdę lepiej wypisać glejt niż zastanowić się nad jego zasadnością?! Zatrważa mnie ilość orzeczeń w różnych zakresach w stosunku do Dzieciaków, z którymi pracuję na co dzień. W większości to są najcudowniejsze Dzieci, jakie znam A, że z jednego trzeba wyciągnąć jedno, z drugiego - drugie, to właśnie na tym polega praca nauczyciela, pedagoga!!! Nikt mi nigdy nie mówił, że będzie łatwo, ale gdy ma się powołanie to chyba Zofia Kucówna najlepiej do mnie przemawia: "Zawód pedagoga jest jednym z najbardziej niewdzięcznych zawodów na świecie. Uczysz wbrew temu, którego uczysz. (…) I jeśli w tym zawodzie jest coś z powołania, to to, że uczysz pomimo wszystko wytrwale, wiedząc, że zostaniesz doceniona przez ucznia dopiero w przyszłości" Czy mój ulubiony Konfucjusz: "Kto nabytą wiedzę pielęgnuje, a nową bez przerw

Praca pt. "Zimowe wzgórza".

Obraz
      Jednym z ważnych elementów, o który proszę to nazwanie swojej pracy, po jej ukończeniu.

Słowo o mnie.

Obraz
 Nazywam się Iwona Jeżewska, mam 55 lat. Z wykształcenia jestem nauczycielem, filologiem oraz nauczycielem nauczania początkowego. Ukończyłam również studia podyplomowe z zakresu podatków i rachunkowości. Przez kilka lat pracowałam w sportowej szkole podstawowej w Krakowie, potem w dwóch małych wiejskich szkołach. Z zawodu czynnego nauczyciela odeszłam dość szybko, związałam moje życie zawodowe z działalnością gospodarczą, ale nigdy nie przestałam pracować z dziećmi - tymi najmłodszymi oraz z młodzieżą. Robię to nieprzerwanie już ponad 22 lata. W latach 2002-2020 byłam społecznym opiekunem dzieci i młodzieży z zespołu tanecznego EKS-tremum, od września 2020r. jestem prezesem EKS-tremum Jędrzejowskie Stowarzyszenie Taneczne oraz instruktorem tańca w grupie dzieci 5-6 letnich. Gdzie w tym wszystkim moje doświadczenie w pracy terapeutycznej?  Doszłam do niego długą i krętą drogą, w trakcie której przepracowałam mnóstwo problemów dziecięcych, musiałam zmierzyć się z różnymi osobowościami,

Arteterapia - co to takiego... Moja definicja.

Obraz
  Arteterapia , jest zdefiniowana w oficjalnych opracowaniach, tych ważnych popartych przez autorytety i tych, o których się uczymy.  Ja jednak pójdę za głosem mojego serca (i trochę rozumu) i arteterapią nazwę "uwolnienie duszy", ponieważ o to w tym wszystkim chodzi! O uwolnienie swoich emocji, zrozumienie ich, poznanie samego siebie od środka, poznanie swoich możliwości - słabych i mocnych stron. "Uwolnienie duszy" następuje w momencie, kiedy znajdziemy swój sposób wyrazu lub znajdziemy sposób na wyrażenie siebie. Te pojęcia, chociaż podobne nie są tożsame. Głównym celem moich terapii jest znalezienie sposobu na wyrażenie siebie, nie zaś nauki technik wyrazu artystycznego. Podobno każdy artysta tworzy swoje najlepsze dzieła w chwilach dla siebie najbardziej traumatycznych lub euforycznych; znaczy sztuka od zawsze dawała ukojenie emocjom, nawet tym najbardziej skrajnym.  O ile jednak dla malarza, poety, rzeźbiarza, muzyka jego własny talent stanowi jego profesję,

Przedwielkanocne przemyślenia.

Święta Wielkanocne już na ostatniej prostej. To już dziś Wielki Czwartek, a za chwilę Wielka Niedziela i Poniedziałek. Czas dla rodziny, dla siebie. Czas odpoczynku. Chwila wytchnienia od wszystkich pozadomowych obowiązków - szkoły, pracy. To czas, który poświęcamy Zmartwychwstaniu Pańskiemu, czas zadumy i refleksji nad swoim życiem. Niestety z ciała nie możemy powstać, ale zawsze możemy wskrzesić swoją duszę. Za pomocą swoistego rachunku zysków i strat w naszym życiu, możemy zbilansować dobre i złe chwile, poprawić relacje z samym sobą i najbliższymi, wytyczyć sobie dalsze lub całkiem nowe kierunki działania, pozbyć się tego, co zatruwa naszą głowę i serce... Och, żeby to wszystko było takie proste!!! Prawda? Często jednak wcale tak nie jest. Tkwimy w okopach każdego dnia i chociaż wiemy, że jesteśmy uwięzieni, boimy się podjąć ryzyko wydobycia się z głębokiego rowu. W obawie przed zranieniem kogoś, ze strachu przed samym sobą godzimy się na to, co nas zabija. Często tłumacząc się, że